Oczyszczająca pewność, o własnej wyjątkowości! Bo każdy z nas jest CUDEM! O zazdrości!

Dziś rano obudziłam się w cudownym nastroju, był on wynikiem mojego snu… NIE! To nie tylko sen, to świadomość, że tak bardzo się zmieniam. Moje patrzenie na siebie ulega uzdrowieniu, a to pociąga za sobą lawinę zmian.

Śniło mi się spotkanie, wiele osób, byłam tam ja, mój mąż, dzieci, była tam też ona, źródło mojego dotychczasowego niepokoju, nieuzasadnionego, nielogicznego i leżącego zupełnie poza moją kontrolą strachu. Pojawiała się w snach wielokrotnie, za każdym razem przypominając mi samą swoją obecnością, całą moją słabość, ułomność, niepewność. Budziła się we mnie patologiczna zazdrość, a w całym moim wnętrzu płonął strach, tak bardzo znany, ta pierwotna obawa przed odrzuceniem i samotnością.

Tym razem było inaczej, nie bałam się, nie miałam obaw, że gdy pojawi się ona to ja i moja przyszłość w związku jest zagrożona. Jak ja byłam obłędnie spokojna, pewna, że jestem bezpieczna, jej obecność nie miała żadnego wpływu na moje odczucia, zachowania. Kobieta, która kiedyś budziła strach, powodowała paraliż, budziła chęć usunięcia jej, nawet na siłą, straciła swoją moc, stała się jak wiele innych kobiet, które gdzieś, kiedyś spotkałam… neutralna.

Jak bardzo niesamowita jest taka zmiana podejścia, wiedzą Ci którzy próbowali zmierzyć się ze swoją, niczym realnym nieuzasadnioną, zazdrością o towarzysza życia. Czy choćby próbując uwierzyć w siebie.

Kiedy teraz rozmyślam o sobie… widzę, co tak wiele lat wołało o pomoc. Ja byłam człowiekiem błądzącym, uwierzyłam bardzo głęboko w słowa, przekazy otaczających mnie od najwcześniejszych lat ludzi.

W co wierzyłam do tej pory? Zdecydowanie nie w to, że jestem cudem! 

Wierzyłam, że jestem… właściwie to całą sobą czułam się: nieodpowiednia, wybrakowana, zapadnięta w sobie, poobijana, nieatrakcyjna, niewarta uwagi, niewarta troski, niewarta miłości. Czułam obłędną potrzebę zasługiwania na wszystko, zmuszona do walki nawet o uczucia innych, oczywiście kosztem swoich potrzeb. A przez większość życia byłam pewna, że nie przysługuje mi coś takiego jak czas dla siebie. Jakie potrzeby? Potrzeb brak, świadomości również. Czułam niemoc, bezradność, ciągły strach. Towarzyszyło mi stałe poszukiwanie aprobaty ze strony otoczenia, jeśli je otrzymywałam, poprawiało to moje samopoczucie. Natomiast nawet najmniejszy wyraz krytyki był dla mnie miażdżący. Bałam się zostać sama czułam, że wtedy mogę umrzeć, tak jak opuszczane przez rodziców niemowlę. Czułam się jak człowiek niemy, który nie ma prawa mówić, a często nie powinien nawet myśleć. Pozbawiona możliwości decydowania o sobie, ubezwłasnowolniona mentalnie.

Jakie to czarne, straszne, przytłaczające… ale niestety we mnie było to prawdziwe. Ja tak czułam i ja w to uwierzyłam. Wszelkie zdania kierowane w moją stronę, zaczynające się od ‚jesteś…’ stały się moim ciężarem, stały się moim ‚jestem…’. Nie budowały tylko kaleczyły.

Teraz mam na tyle wiedzy i świadomości, że do każdego z tych odczuć, jestem w stanie dopasować jedną, kilka sytuacji z przeszłości, gdzie powstało takie przekonanie o mnie, które później wielokrotnie było wzmacniane i potwierdzane. Przede wszystkim mam też siłę, żeby temu zaprzeczyć, podważyć prawdziwość tego co zostało gdzieś, kiedyś we mnie zasiane, a co jeszcze do niedawna było moim nieszczęściem, ciężarem, niesamowitym życiowym ograniczeniem. Metki przypięte przez innych, uznane za prawdziwe, pewne i nie podlegające rewizji – krzywdzą!

To wszystko co powyżej (te krzywdzące przekonania o sobie) towarzyszyło mi przez większość życia. Chciałam bardzo walczyć z tym co mi przeszkadzało, ze swoją nieśmiałością, wycofaniem, tak bardzo chciałam uwierzyć w siebie. To takie chodliwe hasła: „Jak pozbyć się nieśmiałości?” „Jak zacząć wierzyć w siebie?” podobnie jak „Jak skutecznie schudnąć?”.

Szukałam, głównie w internecie, czytałam książki… wszystko to co przychodziło do mnie funkcjonowało na zasadzie: (w)mów sobie, że jesteś piękna, że możesz, czy cokolwiek innego, a w końcu uwierzysz. Niestety nie działało, nie uwierzyłam. Podobnie jak książki na zasadzie porównań, gdzie myślisz sobie: kurcze przecież jestem zdrowa, mam ręce, nogi, a ciągle coś mi nie pasuje. To działało na krótki czas, póki nie doszedł do mnie ponownie fakt, że mam te ręce i nogi ale wewnętrznie jestem tak pogubiona i nieszczęśliwa, że niewiele pomaga mi kolejne porównywanie się do innych. Są ludzie, którzy mają trudniejszą sytuację ale jak znajdzie się ktoś kto jest ‚wyżej’ metoda sypie się, podobnie jak ja, po raz kolejny.

Teraz wiem, że aby wyzbyć się tych głęboko zakorzenionych, negatywnych myśli o sobie, trzeba znaleźć ich źródło. Zacząć pracę nad tym i powoli to odwracać. Aż przyjdzie czas kiedy, przestaniesz się już bać!

Wracając do mojej zazdrości, ma ona źródło w braku wiary siebie i strachu. Jak myślę o sobie, takiej zapadniętej, przekonanej o swojej bezwartościowości, która nie może na siebie patrzeć i sama właściwie chciałaby od siebie uciec, to jak miałam wierzyć, że ktoś może kochać mnie bezinteresownie? Jak? Skoro uważałam siebie za kogoś niewartego nawet miłości?! Przecież oczywistą konsekwencją takiego myślenia jest zazdrość… strach, że ten który (jeszcze) jest, zauważy jaka jestem straszna i pójdzie, odejdzie!

Taki związek w krzywym zwierciadle. To patrzenie na siebie przez pryzmat bardzo negatywnych myśli. Ja miałam poczucie, że bycie ze mną jest jak kara, że jest to taki konieczny dyskomfort, który trzeba znosić, a jak tylko nadarzy się okazja należy uciekać, aby się wyzwolić. Teraz widzę, że wtedy najchętniej przykułabym męża do grzejnika, aby mieć pewność, że po prostu będzie. Mając taką wizję siebie, żyje się w strachu… gdzie tu miejsce na miłość, będącą wyrazem wolności? Gdzie miejsce na szczęście?

Moja radość w związku z wychodzeniem z tego mojego bagienka, jest nie do opisania! Aktualnie czuję rosnącą we mnie siłę, czuję wypełniającą mnie pewność swojej wyjątkowości i niepowtarzalności. Ja po prostu zaczynam się zakochiwać w sobie 🙂 dla mnie jest to cudowne! Jest to nieznane, nowe ale tak budujące i zmieniające wszystko wkoło!

Życiowa rewolucja! 

Czuję, że moje życie ZACZYNA się właśnie teraz, po niemal 30 latach od urodzenia!

Jak to się zadziało?

W skrócie, wszystko dzięki wiedzy o konieczności zmiany, wiele książek, artykułów, filmików. Przez to udało mi się uwierzyć, w moc przeszłości, która tak bardzo ciąży i powoduje, że patrzę na siebie i otoczenie przez taką chorą, zakrzywiającą, deformującą wszystko soczewkę. Zrozumiałam, poznałam i już umiem zauważyć odziedziczone niekorzystne schematy zachowań. Po drugie zaczęłam wsłuchiwać się w siebie, przywoływać bolesne sytuacje, zaczęłam czuć to co wtedy, otoczyłam się zrozumieniem i troską. Mam świadomość, że to co było nie ma już racji bytu, bo moja sytuacja się zmieniła, nie jestem już zależna i bezbronna. Zaczęłam mówić o swoich bólach, przez to moje dotychczasowe ‚zmory’ zaczęły też tracić na sile. Kiedyś na myśl o niektórych sytuacjach, zaczynałam płakać, nie umiałam o nich mówić, teraz już wypłakałam swoje i już mogę mówić, bez strachu, bez obaw. Nie pozwolę odebrać sobie prawa do swojej własnej, osobistej prawdy!

Zmiana trwa.

Opiszę niedługo jak wygląda moje niwelowanie wewnętrznych ran. Chętnie podzielę się z wami tym co robię i jak, wierząc, że może to wielu z wam pomóc. Bo uzasadnione jest myślenie, że skoro mi pomaga, to może zadziałać u innych.

Czy jest łatwo?

Nie! Bo chwile takie jak dziś, momenty radości z wyczuwalnej zmiany są przeplecione trudem. Często poczuciem przytłoczenia i wieloma nieuchronnymi przerwami, gdzie znów leją się łzy, kiedy ponownie zapadam się w sobie. Ale prędzej czy później, pokonuje kolejne niewygodne wspomnienia i zapisy przeszłości. Wszystkie słowa dalej brzmiące z tyłu głowy, inne gdzieś w głębi wypartych sytuacji.. powoli tracą na sile!

Cudowny jest fakt, że praca nad sobą,  przekłada się na widoczne zmiany wewnątrz. Czuję je! Są one również widoczne dla otoczenia, staje się innym człowiekiem.

Gorąco zachęcam Cię do rozpoczęcia Twojej osobistej rewolucji!

 


Jeśli chcielibyście podzielić się swoją historią, serdecznie zapraszam na Dzieciństwo ma znaczenie! (czytaj więcej…)


Zapraszam gorąco do dyskusji w komentarzach poniżej. Z ogromną ciekawością poznam, wasze spojrzenie na poruszany temat. Możesz pisać również anonimowo, jako gość (instrukcja).

Zostaw komentarz...

  • monika k

    Jak to czytalam, zupelnie jak o mnie samej… Moje zmagania, ta sama praca i podobne wnioski.
    Teraz juz czuje sie lekka, mamte same odczucia co Ty. Dziekuje za ten post,bo uswiadomilam sobie czytajac,jak dluga droge juz przeszlam i gdzie dzis jestem teraz. Od ponad roku tez zakochana jestem w sobie i wiem dokladnie co czujesz, jaka to jest wewnetrzna wolnosc i radosc z odkrywania siebie 🙂 Pozdrawiam serdecznie . Monika

    • Gratuluję! Piękne są efekty tej jakby nie patrzeć trudnej pracy. Ja w tej chwili publikując film pierwszy na YouTube zobaczyłam siebie, taka nową, inną. … przy pierwszych kilku! ogladaniach filmu nie mogłam uwierzyć, że to faktycznie JA! Bo w dalszym ciągu moje błędne przekonania o sobie samej są, już słabsze, mam siłę żeby stawiać im czoła ale jeszcze są. Powodzenia Ci życzę!