Jakie macie plany na Święta? Czy są one zgodne z tym, czego naprawdę chcecie? Jeśli nie, to zapraszam Was na moje rozważania na ten temat.
Czas zbliżających się Świąt powinien być dla mnie radosnym wyczekiwaniem na spotkanie z rodziną. Tymczasem prowadzę wewnętrzną walkę, po raz kolejny, między tym czego naprawdę CHCĘ, a tym co wydaje mi się, że leży w moim obowiązku, bo powinnam, bo tak trzeba.
Długo zastanawiałam się czy opublikować ten film. Bo jest to dla mnie temat TRUDNY!
Zdecydowałam, że zaryzykuję i pokażę się Wam nie tylko z uśmiechniętej strony, pełnej radości, zbalansowanej, spokojnej ale również z takiej bardziej zatroskanej, wybitej z mojego wewnętrznego spokoju, rozdartej. Wciągniętej w wewnętrzne rozterki. Właściwie to będziecie świadkami tego jak sama biję się z myślami. Ze łzami w oczach, zmęczona, po prostu samo ŻYCIE. Nie zawsze jest na plus, czasem schodzi się pod kreskę, aby móc znów odbić się i wznosić hen hen wysoko. Nie wiem czy to widać, ale dla mnie temat świąt jeszcze podczas nagrywania był jednym wielkim WESTCHNIENIEM…
Czas przedświąteczny przynosi ze sobą wiele wspomnień, przypomina mi też jak każdego roku miałam nadzieję, że będzie inaczej i niestety spotykałam się z rozczarowaniem. Uderza mnie ogromny kontrast między tym co pamiętam z własnego życie a obrazkami ciepłych, kochających, troskliwych członków rodziny, spędzających wspólny czas tak pięknie, bo najzwyczajniej CHCĄ ze sobą BYĆ, widzianych w telewizji. Rozbudzały one pragnienie o ‚cieple’, o tym jak bardzo bym chciała aby tak było… niestety tak bardzo mijało się to z tym czego doświadczałam przez wiele lat.
Wiem czego chcę, ale wątpliwości i presja są ogromne. Mimo mocnego postanowienia, że tym razem będzie inaczej, poległam! Po kilku dniach wróciłam do siebie i zrobiłam po swojemu. Co nie znaczy, że nie mam wciąż wątpliwości… Przez niemal całe życie ULEGŁA, bez własnego zdania, bez możliwości zgłaszania swoich racji, bez możliwości powiedzenia, że cokolwiek jest nie tak jak bym oczekiwała. Trwałam, wewnętrznie cierpiąc, myśląc, że tak ma BYĆ.
Teraz się BUDZĘ! Bolesne to! Film nagrałam dzień po rozmowie, której tak bardzo się bałam. Huśtawki wewnętrzne są niesamowicie wyczerpujące, dokładając do tego mojego ząbkującego nocnego marka, zmęczenia nie da się ukryć.
Wierzę, że niezbędnym elementem drogi jest ZMIENIĆ postawę z samego myślenia i przemian wewnętrznych na czyny. Konieczne jest w pewnym momencie zacząć działać. Zmierzyć się z otoczeniem. Stanąć oko w oko ze swoim strachem! Ja zaczynam to robić. Nie wygląda to tak jak bym chciała. Bo życzyłabym sobie, żebym mogła jak wojownik stanąć pełna siły, odwagi i niegasnącej wiary w swoją MOC. Tak aby z moich oczu biła pewność i żaden strach nie byłby w stanie mnie przygnieść, zniechęcić, czy odwieść od działania. Jestem pewna, że dojdę do takiego stanu z czasem. Tymczasem działam, na ile jestem gotowa, na ile mam siły. Nieśmiało i niepewnie, ale mierzę się z tym co mnie BOLI.
Zapraszam na film: