Każdy z nas ma w sobie wewnętrzne siły, które dają mu energie do działania, napawają nas chęciami i napędzają nasze życie. Maleńkie dzieci niemal 100% tej cudownej energii skupiają na teraźniejszości, na stanie aktualnym. One najzwyczajniej na świecie SĄ! Są obecne w danym momencie, w sposób tak piękny, jak żaden dorosły człowiek nie potrafi.
U dorosłego, świadomego człowieka marzeniem jest skupiać się na teraźniejszości.
Tymczasem 70% naszej energii czy uwagi, co prawda nieświadomie ale skierowana jest na przeszłości.
W jaki sposób?
Na pierwszy rzut oka takie założenie wydaje się dziwne, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że kierują nami schematy zachowań nabyte w dzieciństwie, w wielu przypadkach projektujemy swoje myśli, niechciane cechy na inne osoby, a całe nasze widzenie świata, otoczenia opiera się na podstawie nabytych doświadczeń z przeszłości. Patrzymy przez pryzmat wpisanego w nas, stworzonego systemu przekonań o nas samych i otoczeniu. Często system ten jest błędny, a zmienić go bardzo trudno. Znaczy, że żyjemy przeszłością! Chowamy w naszej podświadomości minione urazy, sytuacje, w których byliśmy krzywdzeni, gdzie byliśmy niesprawiedliwie traktowani, mimo, że nie jesteśmy tego świadomi, to się DZIEJE.
Żyjemy przez to w sposób bardzo ograniczony. Pozbawiając się tym samym pełnych możliwości.
Kolejne 10% naszej energii życiowej ulokowane jest w przyszłości. Co z kolei stanowi naszą postawę pełną strachu i obaw o przyszłość. Co będzie? Czy dam radę? Czy nie spotka mnie nic złego? Jeżeli mamy wbitą w głowę myśl, że świat jest źródłem zagrożenia i nie jest bezpieczny, a ludzi należy traktować z dystansem bo mogą nas skrzywdzić, może być to nawet więcej niż 10%.
W związku z czym zostaje nam najwyżej 20% życiowej energii, na życie w teraźniejszości. Powiedziałabym, że niezbędne minimum.
Nasz potencjał i energia życiowa jest tak bardzo ograniczona, idziemy przez życie ze strachem w oczach, urazą, żalem, gniewem i poczuciem pokrzywdzenia.
Używając wyobraźni
Widzę mężczyznę, który idzie drogą przez las, co chwile nerwowo się rozgląda, sprawia wrażenie jakby w każdym momencie mógł stać się ofiarą jakiejś brutalnej napaści. Idzie, ale ciągle obraca się za siebie, obracając wzrok wzdycha i czuję przeogromny ŻAL. Idzie dalej ale jego głowa nie jest skierowana w przód, tylko ciągle w tył. Następnie szybko patrzy przed siebie i odczuwa ogromny STRACH, OBAWY, czy oby za chwilę na jego drodze nie pojawi się przepaść, czy nie potknie się o złowrogi konar. Patrzy za siebie, idąc do przodu, boi się co go spotka. W swojej drodze zdaje się nie zauważać, że nie idzie przez mroczny las, rodem z filmu grozy. Wędrując, mija ludzi, którzy się do niego uśmiechają, on ich nie widzi, a kiedy o jakiegoś niemal się potknie, wydaje się mu, że się z niego śmieje, że kpi. Otoczenie nie jest groźne, kiedy ja na nie patrzę jest pięknie. Las w promieniach zachodzącego słońca, widzę sarnę przebiegającą przez drogę, łąkę pełną kwiatów, marzę żeby tam pójść i je powąchać. Mężczyzna nie potrafi BYĆ w chwili obecnej, widzi życie na w swój osobisty sposób. Żyje przeszłością oraz obawą o przyszłość. W teraźniejszości stara się jedynie PRZETRWAĆ. Tym samym stając się ślepy na to co naprawdę dzieje się w chwili obecnej, nie mając świadomości co traci.
Kto z nas chce tak żyć?!
Ostatnio uderzył mnie fakt, że mimo częstej pracy ze sobą, tak wiele uwagi i moich sił leży w dalszym ciągu w przeszłości, w rozpamiętywaniu tego co było nie tak. Nie obywało się bez myśli DLACZEGO? Po co to wszystko mnie spotykało? Czemu tak miało być? Obwinianie, pretensje… zrzucanie odpowiedzialności na inne osoby. Gniew i żal skierowany na źródło. Wracając do teraźniejszości wszystkie żale, gniewy zdają się tracić na sile i sensowności. Dziś są one już nieaktualne, bo przecież dotyczą przeszłości.
Przeżywam ponownie swoje dzieciństwo, cofam się, jeszcze nie raz będę to robić… Często bardzo dotkliwie czuję jak przeszłość znów puka do mych drzwi i wciąga mnie ponownie w wir błędnego myślenia, z którego ponowne wydostanie się nie jest łatwe. Jestem niemal pewna, że póki nie rozpromienimy własną miłością każdego zakamarka naszej podświadomości, pełnej bólu i cierpienia, nasze podróże w czasie będą TRWAĆ.
Kto jest odpowiedzialny za mój stan aktualnie?
Mam dalej tkwić w mentalnej postawie bezbronnej, bezradnej i podatnej na krzywdę ‚ofiary’?
Ja teraz mam siłę i biorę na siebie odpowiedzialność, za wszystko na co mam wpływ, czyli za SIEBIE. Za wszystko… totalnie! Akceptuję przeszłość, wierząc, że wszystko co mnie spotkało miało głębszy sens. Jeśli ona do mnie wraca, przyjmuję ją, wchodzę w nią. W miejsce niepokoju sieję miłość i ciepło, zagrożenie zamieniam na poczucie bezpieczeństwa, w miejsce osamotnienia przynoszę obecność, obojętność zamieniam w czułość, troskę, cierpliwość i wyrozumiałość! Podróże mimo, że trudne… są PIĘKNE! Zbliżają mnie każdym razem do SIEBIE!
Idę <3