Żyjemy, jakbyśmy nigdy nie mieli umrzeć

Życie. Historia mężczyzny który ciężko pracował, nie rzadko ponad własne siły. Po kilkanaście godzin, również w stresie. Dzięki tej ciężkiej pracy zgromadził dużą ilość pieniędzy, nie musiał niczego (poza czasem) żałować, ani rodzinie, ani sobie.  W ilości posiadanych pieniędzy, w sukcesie upatrywał szczęścia i myślał, że przez to, da radość sobie i swojej rodzinie. Dzięki temu mogli pozwolić sobie na wiele.  Wydawało się, że prowadzą sielskie życie, jak z telewizyjnych reklam, o idealnej, kochającej rodzinie. Taki wzór do naśladowania, może faktycznie tak było.

Po kolejnym kilkunastogodzinnym dniu pracy, wracał do domu późnym wieczorem. Czerwone światło, stanął na skrzyżowaniu, jednak nie ruszył gdy sygnalizator pozwolił jechać dalej. Niecierpliwi kierowcy trąbili. W końcu jeden z nich, podszedł do samochodu mężczyzny, gdy zobaczył co się stało przestał być zły, przestał narzekać. Na tych światłach zatrzymał się, nie tylko samochód mężczyzny, ale także jego czas. Po kilku minutach widać było tylko migocące światła i sygnał odjeżdżającej karetki. Zawał.

Żona i dzieci zrozpaczone, ich ukochany mąż i tata, może i często nie obecny, ale najdroższy i jedyny, niemal stracił życie. Niemal, ponieważ szczęśliwie udało się uratować to gasnące istnienie. Dana mu była jeszcze jedna szansa… okazja na zmianę.

Od lekarzy dostał kategoryczny nakaz zmiany trybu życia. Na bardziej zrównoważony i spokojny. Miał się oszczędzać. Rodzina i znajomi pełni obaw, bo do 40 roku życia, mąż i ojciec stał się zawziętym pracoholikiem. Dla niego żyć znaczyło ciężko pracować, a nawet harować.

Ku zaskoczeniu rodziny mężczyzna zmienił tryb życia. Do jego ścisłego umysłu przemówiły liczby. Na karteczce wypisał ile uderzeń serca wybrzmiewa podczas całego życia, przeciętnego człowieka. Obliczył ile uderzeń wykonało jego serce do tej pory, przez blisko 40 lat. Liczby były ogromne. Mimo to, z każdą minutą ich ubywa, nieodwracanie.

Każde serce i tak kiedyś przestanie bić. Gdy nasz czas będzie dobiegał końca, każda sekunda będzie na wagę złota… a teraz gdy wydaje nam się że mamy go dużo, nie doceniamy go. Jesteśmy bardzo rozrzutni i niedbali.

Niestety nawet za wszystkie zarobione pieniądze, nie da się kupić ani jednego uderzenia serca! Ani jednej małej chwili…

Mężczyzna zmienił swoje życie. Porzucił pracę, bo nie musiał więcej zarabiać, to co miał starczyłoby dla niego, dzieci i może nawet wnuków. Założył fundację. Ku radości żony, zbliżył się do Boga. Pomagał ludziom. Została mu podarowana szansa, możliwość zatrzymania się i przemyślenia, czy życie jakie prowadził było odpowiednie? On ją wykorzystał. Podobno, nigdy nie jest za późno, na zmianę.

My, gdy położymy rękę na piersi, czujemy uderzenia naszego serca. Ale miejmy świadomość, że nie zawsze tak będzie.

Wykorzystujmy właściwie czas!
Nie traćmy uderzeń naszego
serca na nienawiść, złość, krzyk czy  nudę. Niech w naszym życiu nie będzie na to miejsca.  Życie – wykorzystajmy je, na coś co ma WARTOŚĆ. 

Ja myśląc o upływie czasu… zastanawiam się co chciałabym, żeby po mnie pozostało? Mimo niespełna 30 lat, myślę o tym. Świadomość śmierci, bardzo zmienia postrzeganie życia.

Czy moje dzieci będą wzdychać na widok ogromnego domu, na który ciężko pracowałam, ponad siły, niszcząc swoje zdrowie, który z każdym dniem niszczenie, aż w końcu się rozsypie? Wątpię.

Ja chciałabym po sobie pozostawić, wspomnienia w sercach moich bliskich. Dobre wspomnienia, wspólny czas. Chciałabym mieć okazję, przekazać dzieciom, to co uważam za ważne, żeby umieli być dobrymi ludźmi, co ja staram się robić. Choć trochę przyczynić się do ich wzrostu. Chciałabym, żeby jak najwięcej osób myśląc o mnie, mówiło… szkoda, to była dobra osoba, będzie nam jej brakować. Chciałabym mieć na tyle mądrości, żeby umieć nie krzywdzić innych, nie sprawiać im przykrości. A marzeniem jest, móc poświęcić się dla innych. Być nie tylko dla siebie, ale dla bliskich, dla innych ludzi. W tym upatruje życiowego sensu. Jak mawia moja ukochana babcia: zamierzam “zbierać plusiki w niebie”.

“… nasz własny los, pisany jest przeważnie, naszym postępowaniem wobec naszych bliskich”.

W moim przekonaniu największą ludzką tragedią jest żyć tak, żeby nasze odejście, nie tylko, nie budziło niczyjego żalu, niczyjej tęsknoty, a wręcz powodowało ulgę dla otoczenia. Że odszedł kolejny rozgoryczony życiem… uprzykrzający je komu tylko może, być może wołając tym samym o pomoc. Pomóżmy sami sobie, nie czekając, aż ktoś nas cudownie uwolni od naszych wewnętrznych żali.

Żyjmy tak, żebyśmy nie żałowali ani jednego dnia. Żyjmy MOCNO i pełnią życia! Ani jednej chwili do stracenia… rzeczy, rzeczami… najważniejsi są ludzie!

Wiadomo ze trzeba mieć gdzie mieszkać, co jeść i że zarabiać trzeba. Ale wszystko z rozsądkiem. Dalajlama, zapytany o to, co go najbardziej zadziwia w ludzkości, odpowiedział: człowiek.

„Człowiek… Bo poświęca swoje zdrowie, by zarabiać pieniądze, następnie zaś poświęca pieniądze, by odzyskać zdrowie. Oprócz tego, jest tak zaniepokojony swoją przyszłością, że nie cieszy się z teraźniejszości. W rezultacie nie żyje ani w teraźniejszości, ani w przyszłości; żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć, po czym umiera, tak na prawdę nie żyjąc.”

Zreflektujmy się nad sobą, póki mamy czas! Póki nasze życie, bynajmniej wydaje się być, niemal niewyczerpane.

„Kiedy masz przed sobą lata życia, bardzo łatwo jest odkładać wszystko na później. Ale kiedy wiesz, że twoje życie liczy się w dniach, zatrzymujesz się, aby powąchać kwiaty i nacieszyć się słońcem już DZISIAJ”

Jeśli nie uświadomimy sobie, że nasze życie któregoś dnia się skończy, nie potrafimy żyć jego pełnią.

 

Zostaw komentarz...