Jedźmy na ferie! Wszyscy! Teraz! Mimo wszystko! Po co? Bo inni jadą…

Od kilku lat nie oglądam telewizji, nie czytam wiadomości, nie słucham w radiu wiadomości (wyciszam je w tym czasie), nie podglądam przefiltrowanych cudzych relacji ich życia na portalach społecznościowych. Bo i po co?

Zauważyłam, że wszystko czym się karmię (co czytam, oglądam, wśród jakich osób się otaczam) ma na mnie wpływ – warto o to zadbać. Tak, by siać w sobie kwieciste ścieżki, wzbogacające… a nie rozrzucać śmieci.

Ten wpływ nie dotyczy tylko telewizji, tylko każdego człowieka, z jakim mam kontakt. Spotkania, opowieści, cudze zachwyty i pasje lub wielkie rozczarowania… zawsze zostawiają we mnie zalążki nowych potrzeb, których jeszcze przed chwilą nie było, lub lęki, które nie są moje. Jestem jak dom o który dbam, ale mam cały czas lekko uchylone drzwi… i co zawieje z zewnątrz, częściowo trafia do tego mojego domu.

Z życia: Przypadkowe, niewiążące rozmowy, takie szkolne pogaduszki

– O hej! Co słychać? Jak się macie? Jakie plany na ferie?

i BUM!  Jeszcze nie wiesz, że za moment zasiejesz w sobie cudze potrzeby…

Wiesz już jakie plany na ferie zimowe ma kilka rodzin. Załóżmy, że większość z nich planuje wyjazdy – narty, hotele z atrakcjami. Tymczasem wasza rodzinka ma spędzić spokojne ferie w domu, z małymi wypadami biblioteka, kino, teatrzyk, może nawet wypad do większego miasta, by zajrzeć w fajne miejsca, które są na liście „do zobaczenia” od dawna. Ma być na spokojnie – to główny plan nie tylko na ferie, ale na co dzień.

Co się dzieje w twojej głowie po tych wyjazdowych rozmowach?

Po cichu, niepostrzeżenie budzi się potrzeba, jakaś lekka niewygoda. Jeszcze nie nazwana. Po dwóch dniach bucha nagle – jedziemy gdzieś na ferie!? Przecież ja też chcę gdzieś pojechać. Dlaczego mielibyśmy nie wyjechać? Takie dziecięce wewnętrzne przepychanki – oni mogą, ja też mogę, oni tam będą – ja też chcę! Dzieci będą zadowolone, miło będzie popatrzeć jak się bawią, nowe miejsca – przecież są zawsze ciekawe, będzie co innego – będzie fajnie. Tworzysz cukierkowe wyobrażenie pełne ochów i achów… jak z filmów, gdzie wszystko jest idealne, a wszyscy szczęśliwi i pełni miłości.

Spychasz pamięć poprzednich wyjazdów – gdzie po powrocie przez zaciśnięte zęby, syczało – nigdy więcej! Pamiętasz jeszcze jak przez mgłę, niewygody zimowych wyjazdów z dziećmi. Pakowanie, ubieranie, marudzenie, na zewnątrz, przy dużym mrozie będziesz godzinę, może dwie, bo w przeciwnym wypadku dzieci Ci zamarzną. Plac zabaw w hotelu? pełen innych krzyczących, szczęśliwych i upoconych dzieci… też to pamiętasz. A moment kiedy na małe, ukochane dziecię wpada dużo większe inne dziecię i jest jeden wielki strach i ryk, też to pamiętasz. Ten stres, to obserwowanie, nasłuchiwanie? Czujesz się jak monitoring na trzech etetach jednocześnie, no i jeszcze ten drugi dorosły mąż/partner, który działa inaczej niż ty i tak Ciebie to wkurza. Bo on taki spokojny, zdystansowany… jest jak mistrz Zen, patrzy spokojnie na to co dzieje się w koło, bo ma głęboką wewnętrzną pewność, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma powodu do stresu. A Ty się gotujesz – wściekła na to, że tu jesteś, że dałaś się nabrać swoim wyobrażeniom, na to, że nie ma jak poczytać książki, bo taki jazgot w koło. Myślisz… oooo ale w domu to byłyby warunki by odpocząć – nie to co tu! A jeszcze gdzieś w tle wiesz, ile zapłaciliście i może można było to inaczej zorganizować. A dołóż do tego fochy nastolatki i żale małego dzieciaczka. Ach! Czy nie jesteśmy w miejscu gdzie – trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona? A najlepiej jest tam gdzie mnie akurat nie ma?

I co Ty na to?

Będziesz upierać się na kolejny wyjazd marzeń? Czy przyjrzysz się, czy ja chcę brać udział w jakimś wyścigu, by w mamowych pogaduszkach powiedzieć ze sztucznym uśmiecham, jak genialnie było na naszych feriach?

Wyjechać – czyja to jest potrzeba?

Skoro jej nie było – a pojawiła się pod wpływem serii rozmów? Co to jest?

To jest mikronowy epizod z życia – a tych sytuacji mamy każdego dnia mnóstwo! Wyjazd na ferie to tylko reprezentacja, możemy przenieść na dowolną sytuację życiową. Może chodzić o cokolwiek co robią inni… co wychodzi w rozmowie, w relacji na Faceboku, w czytanym artykule, komentarzu, reklamie…

Warto ćwiczyć obserwowanie własnych myśli, pobudzeń, potrzeb, zachcianek – bo w przeciwnym wypadku będziesz robić to, co robią inni, nie zastanawiając się nawet, nad tym, czy to jest dla Ciebie dobre i czy tego w ogóle chcesz! Warto wiedzieć co nas zahacza i jakie elementy na zewnątrz nas pobudzają do ‚działania’.

Być może ten wyjazd na ferie = tęsknota za czasem z rodziną. Jeśli tęsknisz za byciem z rodziną, z dziećmi, za byciem w bliskim kontakcie – to tu wcale nie chodzi o wyjazdy, podróże. Chodzi o to by w codzienności i w wyjątkowościach każdego dnia, umieć być w pełni obecnym w relacjach! Potrafić się zatrzymać, odłożyć zadania do zrobienia i zainwestować każdego dnia, choćby pół godziny, w to by widzieć i z zaangażowaniem popatrzeć na najbliższych – zobaczyć ich, usłyszeć i być razem, TAK, jak każdy z nas głęboko tęskni.Praca bada relacje i konflikty między ludźmi a społeczeństwem.

Tak byś kiedy kładziesz się wieczorem spać,  miała poczucie, że jesteś szczęśliwym człowiekiem. A nie pełna obaw, czy wystarczająco czasu dziś wyrwałaś – by wejść w kontakt z tymi najważniejszymi.

Przerażające byłoby zapewne porównanie – tego ile czasu spędzamy na uciekaniu od rzeczywistości – tiktoki, youtuby, facebooki, netflixy i inne – a ile czasu, na tym, co naprawdę karmi człowieka – czas z sobą, dla siebie i relacje z innymi ludźmi. 

Wypiszmy się z tego wyścigu… nie realizujmy nie swoich potrzeb… zadbajmy o siebie!

Twórzmy życie, od którego nie trzeba już uciekać!

To będą tematy najbliższego czasu – jak stworzyć takie życie? Zapraszam do dyskusji…

Jakie musiałoby być TWOJE ŻYCIE, żebyś nie miała potrzeby, od niego uciekać?

Zapraszam do wyrażania siebie, w poniższych komentarzach 🙂

 

Zostaw komentarz...